21.6.09

Przygoda z chińszczyzną

Nakręciłam ostatnio mych singapurskich znajomych, by polecili jakąś autentyczną knajpę z dobrym jadłem chińskim. Najlepszy sposób to odwiedzać takie miejsca z kimś mówiącym w języku kucharzy i kelnerów ;).
W menu było nawet sporo wege wersji jednak dla nich wege oznacza często, że jajko może być ;).
Dzięki mym znajomym, jedną z potraw, którą zaraz zapodam przyrządzono nam bez kuraka.

Zatem potrzebujemy:
- Kai-lan, chińskiego brokuła zwanego również chińskim jarmużem - ale myślę, że podobny efekt uzyskamy zapodając młodego brokuła z liśćmi i łodygami, jarmuż czy szpinak. Oczywiście będą lekkie różnice w smaku ;)
- czosnek
- chili
- suszone chińskie/japońskie grzyby Shiitake
- wegetariański sos ostrygowy (czyli grzybowy), który chwilowo zakupiłam jako gotowca. Ale że nie lubię konserwantów zaczynam kombinować jak zrobić go samej.

Na opakowaniu grzybów jest napisane, że wystarczy zamoczyć je na około 30 minut. Radzę zostawić je na noc, by stały się bardzo miękkie. Grzyby te nie są jakoś strasznie ufaflane - czasem nie ma z czego czyścić ale jakby co... Są dwie szkoły - starać się oczyścić je jak są jeszcze suche, by nie marnować wody z moczenia, bądź płukać je później i podgotować w nowej wodzie.
Jak już mamy oczyszczone napęczniałe grzybki to zalewamy wodą, tak by je przykryć i dodajemy kilka solidnych łyżek naszego sosu "ostrygowego", doprawiamy do ostrości i do smaku chili (może być żywe czerwone albo zielone, mogą być małe suszone czuszki, może być chili mielone czy takie z pestkami - Wasz wybór;). Gotujemy na małym ogniu.

W międzyczasie:
Brokuły dusimy na parze i bardzo al dente wrzucamy na olej, na który uprzednio rzuciliśmy czosnek (ile kto lubi) pokrojony w cienkie plasterki. Chwilę jeszcze blanszujemy i wykładamy na talerzyk, polewając wcześniej przygotowanym sosikiem Shiitake.

Do tego niesolony zwykły biały ryżyk, albo podsmażany makaron z imbirem i kiełkami i mniam!

wkrótce na http://www.neurokultura.pl/

19.6.09

Ghee - masło na Indyjską nutę

Ghee jest to oczyszczone masło często nazywane masłem klarowanym.
Po procesie oczyszczania jest lekko przeźroczyste, ma też inny smak... traci maślaność zyskuje posmak... orzechowy....
Ghee można przez długi czas przechowywać, nawet do kilku lat, jest także idealne do smażenia (nie przypala się).
Podobno nie podnosi cholesterolu...
Lecznicze zastosowanie Ghee wiąże się z Indyjska Ayurvedą.

Zatem sam proces.
Fajnie jest mieć garnek o podwójnym dnie, ale inne też sobie radzą. Rewelacyjny do procesu jest piec kaflowy - zresztą w ogóle jest rewelacyjny do wszystkiego, a gotowanie na takim to czysta przyjemność smaku i aromatu prawdziwego ognia...

Ok, mamy garnek. Do garnka wkładamy kilka kostek masła, własnej roboty bądź kupnego, jak najczystszego i jak najbardziej.. maślanego (bez dodatków). Ostrożnie i powoli roztapiamy masło tak by nie zaczeło bąbelkować, wrzeć.
Droga na skróty to zestawić garnek z ognia i odstawić do zastygnięcia. Kiedy skorupka zastygnie trzeba zrobić w niej dziurkę. Zobaczycie biały mlekowaty płyn pod spodem skorupki - trzeba go odlać i ponownie podgrzać Ghee.

Ponownie na bardzo małym ogniu doprowadzamy do wrzenia (bąbelkowania ;).
Pianę, która pojawia się na powierzchni zgarniamy cedzakiem i odkładamy na bok do osobnego naczynia.
Opinie są różne, szkoda tego wyrzucać więc wielu ludzi używa tego do wypieków, smarowania drewnianej podłogi, stołu czy desek do krojenia..etc. Inni wyrzucają.
Wracając do naszego Ghee, to zabawa na dłuższą chwilkę...

Ghee jest gotowe gdy jest przeźroczyste, złociste... idealne ;)...
Niektórzy dodatkowo przecedzają Ghee przez sitko z gazą czy ręcznikami papierowymi (szczególnie po używaniu do głębokiego smażenia).

Gotowe Ghee nie ma w sobie wody, która odparowała w procesie powolnego gotowania, nie ma też resztek śmietany czy białka.
Wkrótce zdjęcie a może i fotoreportaż.

Ghee jest świetną podstawą masali... :)

18.6.09

Shake shake the butter!!! - robimy masło ;)

Kiedyś dawno dawno temu za górami za lasami, to się masło.... ubijało...
Teraz śmiga się do sklepu kupić "szlachetną" kostkę masła, a w zasadzie ze względu na dodatki nazwałabym to wyrobem masło podobnym.

U nas w domku robimy masło sami ;).
Potrzebny jest słoik, najlepiej wąskawy i długi. Do tego setu silne męskie dłonie sprawiają, że zaoszczędzamy na czasie ;) ale babskie wcale nie gorsze a i dzieci radzą sobie świetnie! No i oczywiście królowa wieczoru - śmietana. Najfajniejsza byłaby śmietana prosto od szczęśliwej krówki (takiej co to ma łączkę i dużo miejsca i co ją kochają i nie zamierzają jej zjeść).
Śmietana słodka, im tłustsza tym więcej masła z niej będzie :)


Zatem wlewamy mały kubek śmietany (możliwie nie pasteryzowanej ;) do słoika i upewniając się, że zakrętka jest szczelna zaczynamy proces ubijania masła...
Słoiczek w górę i w dól energicznie trza potrząsać.
Etap pierwszy to.... bita śmietana. To etap kiedy jak pokazuję to ludziom, wszyscy patrzą na mnie jak na lekkiego świra i zazwyczaj ja sama muszę im pokazać, że jest etap drugi...
Etap drugi kiedyż to bita śmietana zaczyna się rozmazywać po słoiku i formować małe grudki, powoli zaczyna być widać ciemniejsze żółte cząstki masła latające w górę i w dół słoika.
Etap trzeci to "woda mleczna" i formujące się w jedną bryłę masełko ;).
Etap czwarty, odlewamy wodę, jeszcze trochę shake'ujemy, odlewamy znowu wodę i masełko jak się patrzy!

Z takiego masełka można zrobić ghee - oczyszczone masło znane i używane między innymi w Indiach, ale to następnym razem ;)

Witam ;)

Witam na kolejnej drodze, nowej przygodzie... obiecywałam sobie to lata... i właśnie jestem i odkrywam mozolny proces prowadzenia bloga ;)
Blog ten nie ma na celu przekonywać nikogo do wegetarianizmu czy veganizmu. Po prostu będę się z Wami dzielić przepisami, poradami, ciekawostkami...

Szanowny czytelniku, komentuj ile możesz; projekt tego potrzebuje by sprostać oczekiwaniom odbiorcy :)

Pozdrawiam
zina_lamialuna